Wybierając się do Alicante po raz pierwszy w gruncie rzeczy nie obchodziło mnie gdzie tak naprawdę będę się pluskać w morzu. Ważne, że plaża i morze! Jednak dzień po dniu mijały, a ja znałam dalej tylko dwie najbliższe plaże, które stawały się powoli coraz to bardziej i bardziej monotonne...
Właściwie to mój drugi Erasmus przyniósł mi więcej tej wiedzy krajoznawczej, za pierwszym razem poznałam może pierwsze trzy, albo cztery z nich, nawet już nie pamiętam.
1. Playa Postiguet.
Najbardziej "oczywista" i popularna plaża. Jej zaleta? Blisko do centrum miasta.
No i to by było na tyle. Zatłoczone toto, brudne, na przełomie lipca i sierpnia zaczynają wypływać niezliczone ilości alg zahaczających o nogi... paskuda. Naprawdę, fajne na chwilę, korzystałam z niej najczęściej bo zmęczona po jakimś cięższym dniu na praktykach chciałam odpocząć te 1,5-2 godzinki. Jak miałam więcej czasu czy pieniążków wybierałam się gdzieś dalej.
Ciasno. W szczycie sezonu kładąc się na swoim ręczniku zawsze albo ja kogoś zahaczyłam nogą/ręką, albo ktoś mnie, gdyby była tu moda na parawaning to spokojnie możnaby było zbudować na tym drugą kondygnację. A na tym trzecią.
Zdjęcie robione z usypu skalnego przeciw dużym falom i prądom, widok na plażę i zamek. Fajne miejsce bo mniej ludzi, ale błagam, nie róbcie tego błędu co my i nie próbujcie wskakiwać tam do wody. Muł, błoto, algi, glony, jakieś gluty i nawet nie chcę wiedzieć co jeszcze, brrrr!!!!
No i plaża z perspektywy kocyka. Miałam troszkę szczęścia i nawet znalazło się na zdjęciu całkiem sporo wolnego miejsca na piasku.
2. Playa San Juan.
Druga pod względem destynacji plażowiczów. San Juan to osobna dzielnica Alicante, znajdująca się "po drugiej stronie zamku" i małego półwysepku. Jest bardzo turystyczną dzielnicą, typowo pod wszelkie hotele, oferty "all inclusive" i domki letniskowe. Plaża jest przepiękna, mierzy ponad 6km i ma 60 metrów szerokości (dla porównania El Postiguet ma 40m). W zeszłym roku to tam jeździłam na zajęcia z jogi, które były całkowicie darmowe i organizowane prawie codziennie :) W tym roku niestety nie byłam, podobno zajęcia z jogi dalej są, z tym, że prowadząca prosi o jakieś dowolne donacje z racji poświęcanego czasu, co wydaje mi się być w porządku opcją.
Plaża fajna, jedynie co to jak ktoś jest trochę uczulony na "Januszy urlopu" czy bardziej rozwinięty introwertyzm to może się czasem czuć mniej komfortowo- plaża przy takiej ilości hoteli nie może się inaczej zachowywać. Jednak jest ona na tyle ogromna, że nie ma na niej aż takiego ścisku jak na Postiguet, zdecydowanie.
Porównanie:
Czerwona to Postiguet, zielona San Juan. Chyba nie muszę bardziej objaśniać różnic?
3. Baños de la Reina
Bardzo fajne miejsce na odpoczynek od wszędobylskiego piachu. Są to pozostałości po rzymskim imperium, jakich wiele na terenie Hiszpanii, wydrążone w skałach prostokątne "kąpieliska" służące w dawnych czasach prawdopodobnie do połowu ryb. Przed plażą można zobaczyć ruiny osady, z której zrobiono pewnego rodzaju muzeum, czy może stanowisko archeologiczne, za niewielką opłatą można pozwiedzać, albo równie dobrze pooglądać zza siatki.
Kąpiel tam sprawia wiele frajdy, byłam tam kilka razy i również zabierałam swoich odwiedzających mnie gości i każdemu się bardzo podobało :)
Dla chętnych poskakać sobie do morza, ale "trochę się cykają" robić to z klifów, to jest idealne miejsce, są tutaj dwa miejsca gdzie można sobie poskakać ze skałek z mniejszej wysokości do w miarę głębokiej wody.
Dojazd jest bardzo łatwy, należy wsiąść w tramwaj (TRAM Alicante, stuletnia linia szynowa jadąca wzdłuż wybrzeża aż do Denii, dla niezorientowanych) w linię L1 w kierunku Benidormu. Po około 20 minutach jazdy od Alicante, przystanek Poble Espanyol. Następnie trzeba kierować się do morza w dół, a później wzdłuż wybrzeża w kierunku Baños, na przykład tak jak to narysowałam na mapce :)
4. Cabo de la Huerta
Kolejne miejsce z dala od piasku. Jest to wybrzeże na małym cypelku oddzielającym centrum Alicante od San Juan, z jego czubka widać obie :)
Postanowiłam uprościć opis dodając mapkę
Można tam dojechać tramwajem (TRAM Alicante) linią 4, kursującą tylko po Alicante. Trzeba pamiętać, żeby wracając, wsiąść NA TYM SAMYM przystanku, na którym się wysiadło, bo tramwaj nie robi kursu w dwie strony, tylko "po pętelce".
Można wysiąść w trzech miejscach, zaznaczyłam je na mapie, na przystanku Tridente (nr 1 na obrazku), Av. Naciones (nr 2)lub Cabo Huertas (nr 3).
Moje ulubione miejsce znajduje się tam, gdzie zielona linia. Wysiadam na przystanku Tridente i kieruję się do morza. Tam znajduje się rezerwat, pewnego rodzaju park, generalnie nic tam wybitnego nie ma, ale jest to takie trochę pustynne miejsce z charakterystyczną roślinnością. Ja nazbierałam tam ogroooomne ilości małych białych muszelek po jakichś ślimaczkach, które moja momentami cierpiąca na brak "przydasiów" dusza rękodzielnicza wraz z kawałkiem sznurka przerabiała na bransoletki ^^.
Wracając do tematu, na miejscu kółeczka na mapie znajduje się taki mały punkcik widokowy, do którego ciężko nie jest dotrzeć. Stamtąd po prostu którąś z wydeptanych ścieżek trzeba kierować się w dół do morza i szukać własnego ulubionego miejsca, bo rozłożyć się można prawie wszędzie :)
Tam gdzie ja przesiadywałam, znalazłam mały fragment skałki pod którą można się schować i mieć darmowy cień :D Dodatkowo to oraz Baños de la Reina to fajne miejsce dla miłośników snorkelingu (czyli hiszpańskiego bucear)
Oprócz tego, można wybrać się też na wycieczkę krajoznawczą i zobaczyć sam czubeczek cypelku wraz z latarnią. Na samą latarnię (Faro) nie można wejść, można jednak zobaczyć ją od dołu. Sam brzeg natomiast jest bardzo mocno wystrzępiony, raczej nie służy do kąpania bo fale tam miotają, ale dużo ludzi chodzi tam na ryby lub na grilla wieczorami.
Ciekawostka: następna latarnia znajduje się dopiero w Santa Pola i widać ją z naszego miejsca. Każda latarnia na wybrzeżu mruga z inną, odpowiednią sobie częstotliwością, żeby płynący z morza mogli się orientować w swoim położeniu. Obie latarnie widać z góry Cabezon D'Oro znajdującą się w głębi lądu w prowincji Alicante.
6. Arenales del Sol
Plaża znajdująca się trochę dalej od Alicante, w stronę lotniska i Elche. Słynie także ze swojej długości, czystości, a zwłaszcza z tego, że znajduje się ona w połączeniu z rezerwatem naturalnym wydm i charakterystycznej roślinności wydmowej. Aby dojść na tą plażę bez uszkadzania tego pięknego tworu zostały wybudowane drewniane mostki pozwalające na swobodne przechadzanie się. Fajny widok :)
W lecie byłam tam na mini festiwalu filmów krótkometrażowych, gdzie zostało rozłożone kino otwarte, każdy na kocyku zajadał się tapaskami, popijał wino i oglądał krótkometrażówki w ulubionym towarzystwie ;)
źródło: visitelche.com
Chcecie trochę dreszczyku? To właśnie tu, w sierpniu tego roku, 2016 nastąpił atak rekina. I to 3 dni po tym jak sama się na tą plażę wybrałam! Brrr....
5. Carabassi
Jeszcze dalej od Alicante, tak jakby na przedłużeniu Arenales. Podobno jeżdżą tutaj autobusy, niestety nie wiem jakie i kiedy. Ponoć autobus jeżdżący na lotnisko dwa razy dziennie przejeżdża także obok tej plaży.
Jest piękna, duża i stosunkowo mało na niej turystów. Niedaleko znajduje się las, a sam rezerwat, podobny do tego na Arenales mam wrażenie że jest jeszcze bardziej dziki i naturalny. Bardzo polubiłam tą plażę i polecam tym, którzy dysponują autkiem.
źródło: playascalas.com
7. Guardamar
To już sporo dalej od Alicante, bardziej przy Torrevieja, ale oczywiście tam przecież też się wybieracie, prawda? Kto nie chciałby zobaczyć różowego jeziora?
Właśnie tak postąpiliśmy ze znajomymi. Do południa plażowanko na Guardamar, a potem na zachód słońca nad różowe jezioro w Torrevieja.
Bardzo mi się podobała ta plaża- może dlatego, że ja naprawdę nie lubię zatłoczonych miejsc. Kolejna plaża, którą polecam głównie dlatego, że mało ludzi. Jest taka mniej "typowa", że hotele, że deptak, że knajpy, smażalnie i głośna muza, że murzyni namawiający do zakupów okularów/czapek/zegarków niewiadomego pochodzenia i biegające dzieci sypiące piaskiem opalające się osoby.
Jest sporo miejsca, jest bardziej dziko i spokojnie.
Niesamowite, że w tych domach normalnie mieszkają ludzie. Czy to rodziny, czy turyści wynajmujący chatkę, ale można wręcz w piżamie wyjść rano się wykąpać, a potem wrócić na śniadanie, dla mnie bomba!
8. Calas, calas, calas!
Cala, to według słownika "zatoczka". Mam wrażenie, że tutaj ma to trochę inne znaczenie, głównie dlatego, że cala z reguły jest skalistym miejscem, faktycznie zatoczką, z reguły z możliwością kąpieli i fajnym miejscem do nurkowania.
Najlepsze calas w rejonie Alicante są w stronę Javei, Denii. Niestety dojazdy transportem publicznym są jakie są, z reguły jeździłam tam z kimś dysponującym autem, raz zaryzykowałam i nasza wycieczka z W. skończyła się przebyciem pieszo 20 km w pełnym słońcu. Na szczęście w drodze powrotnej ktoś się zlitował i zabrał nas na stopa.
Cala Blanca- białe otoczaki, białe skały, pełno rybek. Miejsce pod skałką, gdzie ktoś rozbił się namiotem aby rano podziwiać wschód słońca. Cicho i spokojnie. Ale może to dlatego, że zdjęcie robiłam o 7 rano w sobotę :D
Cala Ambolo- to tutaj "darłam z buta" kilkanaście kilometrów w jedną stronę i kilka w drugą zanim złapałam autostop. Przyznam, że całkiem fajnie, ale zatłoczone, trochę dalej na tych skałkach w tle jest plaża nudystów.
Ta mała skałka w tle za mną to miejsce, gdzie każdy stawia sobie za punkt honoru dopłynąć tam, a później poskakać ;)
Kolejną, moją najulululululuuluubieńszą z calas jest Cuevas de Llop Mari. Niesamowite miejsce, choć dojechać można tam tylko autem.
Jest świetna, bo trzeba najpierw pokonać te milion schodów w dół w iście majorkijskiej scenerii. A potem wejść do morza? O nie nie, najpierw trzeba sobie do tego morza ZESKOCZYĆ. Nie ma bezpośredniego zejścia. Po prostu HOPS! i jesteś w morzu. Żeby wyjść jest zamontowana lina z pomocniczymi supełkami.
To by było na tyle? O nie nie- a skąd by się wzięła nazwa Cuevas? Ano stąd, że po przepłynięciu kilkunastu metrów (niedużo, nawet niewprawiony pływak da radę) znajdują się jaskinie wewnątrz których można pływać i pływać. Są skałki, na które można się wgramolić, aby odpocząć. Magiczne miejsce!
Niestety nie mam zdjęć z jaskiń, bo musiałabym najpierw tam dopłynąć z aparatem :)
Kolejna Cala warta polecenia to Cala Moraig. Nie byłam, jednak jest jedną z najbardziej polecanych ze względu na widoki. Po pogooglowaniu obrazków w sieci naprawdę mam na nią ochotę... Kiedyś, kiedyś :)
9. Calpe
O tym miejscu nie będę się wiele rozpisywać, jedyne co mogę powiedzieć, to to, że jest fajne miejsce dla miłośników snorkelingu i dla miłośników wspinaczki, gdyż to tam znajduje się ten słynny Penon de Ilfach- czyli wielka skała wystająca z morza, wraz z parkiem naturalnym. Trzeba tylko zaopatrzyć się w dobre buty i coś ochronnego przed wiatrem. Ole!
Mam nadzieję, że mój wpis zaciekawi choć jedną osobę i pomoże w tych jakże trudnych, plażowych wyborach. W tą zimną pogodę bardzo chętnie znalazłabym się na którejś z nich :)
Hasta luego!